Szedłem sobie drogą po wsi kiedy zaczepił mnie starszy pan w kowbojskim kapeluszu. I powiedział:
-Organizujemy mały turniej wojowników subterry.
No to pomyślałem że sobie pójdę i powalczę. Następnego dnia tj. dzień turnieju wstałem bardzo wcześnie gdzieś około 7 rano żeby potrenować z moim Cycloidem. Turniej zaczynał się o 14 więc miałem sporo czasu żeby się przygotować. 3 godziny po rozpoczęciu mojego treningu zaczepił mnie jakiś człowiek niskiego wzrostu. Po jego spojrzeniu domyśliłem się że chce walczyć. On powiedział:
-Jeśli się nie boisz przegrać to stań ze mną do walki.
A ja na to:
- Świetnie to będzie dobry trening przed turniejem. Co ty na to Cycloidzie?
Cycloid:
-Będę walczył do końca i jeszcze dłużej.
Po dwudziesto minutowej walce tajemnicza osoba odeszła mówiąc:
- Miałeś farta szczęściarzu.
I zniknęła. Po pojedynku wróciłem do treningu. O godzinie 13 udałem się na przestanek autobusowy żeby zdążyć na turniej. 30 minut później byłem już na miejscu i zobaczyłem dużo osób przygotowywujących się do zawodów. 1 walkę przegrałem ale następne 3 wygrałem i wyszedłem z grupy, razem z wojownikiem który nie miał żadnej przegranej w grupie. Po zaciętych pojedynkach udało mi się dostać aż do finału. Byłem podekscytowany i zapytałem cycloida:
-Cycloidzie jak myślisz możemy to wygrać?
A on na to:
-Nie wiem Jake ale będę robił wszystko co w mojej mocy.
Nadszedł czas walki finałowej. Stanąłem do walki z July. Po bardzo zaciętej walce, trwającej około 30 minut, sędziowie orzekli wygraną July. Byłem zmartwiony ale Cycloid mnie pocieszył. Po walce podszedł do mnie sędzia i powiedział:
-O to nagroda pocieszenia.
A jest to... (dokończ proszę:))
Offline
Subterra Coredem!!! [ 900]
Offline